Coraz częściej pojawiają się zarzuty, że dzieci za dużo czasu po lekcjach poświęcają na naukę, a zadania domowe są nudne i rutynowe, czasem też trudne do wykonania bez pomocy dorosłych. Czy mają rację ci, którzy uważają, że tę formę nauki należy odłożyć do lamusa? A może wystarczy zmienić podejście do sposobu zadawania prac domowych i ich rodzaju?
Fragment artykułu z miesięcznika "Dyrektor Szkoły" 2018/11
Większość polskich nauczycieli nie wyobraża sobie efektywnego kształcenia bez zadawania prac domowych. Argumentują, że dzięki ich wykonywaniu uczniowie utrwalają omawiany w szkole materiał, zapoznają się z tym, który ma być realizowany na kolejnych lekcjach, doskonalą umiejętności w zakresie korzystania z różnych źródeł informacji oraz stosowania wcześniej nabytych kompetencji, przygotowują się do testów, uczą wytrwałości, odpowiedzialności i samodyscypliny. To ważne powody i trudno je podważać.
Niestety w wielu szkołach nikt nie kontroluje, ile czasu zajmuje dzieciom przygotowanie się do kolejnego dnia zajęć. A nauczyciele często nie wiedzą, jaki system zadawania prac domowych przyjęły inne osoby uczące tę samą klasę. W efekcie uczniowie zbyt wiele czasu poświęcają na naukę po szkole. Jak wykazują badania (PISA 2012), zajmuje im to średnio prawie siedem godzin tygodniowo. Plasujemy się pod tym względem na czwartym miejscu w Europie – więcej na odrabianie lekcji przeznaczają tylko piętnastolatkowie w Estonii, Irlandii i Włoszech.