W lipcowym numerze „Dyrektora Szkoły” przedstawiłem przykłady modeli i schematów, które mogą robić doskonałe wrażenie, mimo że nie mają dostatecznego osadzenia w naukowej teorii i solidnego potwierdzenia efektywności ich zastosowania w praktyce. Omówiłem też naturalne oraz społeczne powody, dla których klarowne typologie i plastyczne metafory zdobywają popularność. Natomiast w tym artykule przedstawiam przykłady koncepcji, które z podobnych powodów przyjmowane są w edukacji. Pokażę jednak, że odrzucając nietrafny model, warto zachować z niego to, co pożyteczne dla uczniów.
Fragment artykułu z miesięcznika „Dyrektor Szkoły” 2021/8
Naturalne, wykształcone w toku ewolucji skłonności ludzkiego umysłu do porządkowania (grupowania, kategoryzacji), poszukiwania powiązań, zależności przyczynowo-skutkowych i zrozumienia cykliczności, jak również do upraszczania oraz klarowności i poczucia piękna (wrodzone poczucie symetrii) – to wszystko sprawia, że przemawiają do nas obrazowe schematy i proste modele. Do tego dochodzi charakteryzująca codzienne myślenie potoczne – w przeciwieństwie do naukowego – tendencja do konfirmacji, czyli automatyczne i mimowolne (lecz także intencjonalne) dążenie do potwierdzenia przyjętych przekonań.
Gdy dołożymy jeszcze wpływ autorytetu („specjalista twierdzi, więc trzeba przyjąć bez pytania o dowody”) i efekt społecznego dowodu słuszności („wszyscy twierdzą, że to działa, czyli musi działać”) (por. Cialdini, 2007), staje się jasne, dlaczego nie domagamy się wyników prawidłowo wykonanych badań trafności modelu czy wyjaśnienia lub skuteczności procedury.