Magdalena Pszczółka
Miejsce 2
magister prawa, LOTOS Petrobaltic S.A.
Jest Pani prawnikiem in-house w spółce LOTOS Petrobaltic – czy to trudna praca?
Pracowałam w kancelarii prawnej w czasie studiów i bezpośrednio po nich, dlatego mogę powiedzieć, że praca prawnika in-house jest odmienna od pracy adwokata czy radcy prawnego w kancelarii. In-house ma większe szanse na podejście biznesowe, praktyczne, projektowe. Musi wiedzieć, o co chodzi w pracy przedsiębiorstwa i znać się na prawie, chociażby po to, żeby tłumaczyć żargon prawniczy. Wyspecjalizowana kancelaria, a w niej adwokat czy radca prawny, są oczywiście potrzebni do ostatecznej aprobaty tego, co powstaje na wskutek szeregu biznesowych i prawnych ustaleń wewnątrz przedsiębiorstwa. W praktyce wygląda to tak, że wewnętrznie podejmujemy decyzje biznesowe, a potem występujemy o ich finalną akceptację do zewnętrznego podmiotu, i to tylko w przypadku projektów niosących duże ryzyko, czy to finansowe, czy operacyjne. Jednak większość tych działań – około 90% – jest prowadzonych wewnątrz organizacji.
I z tego biznesowego i projektowego podejścia wzięło się to, że postanowiła Pani wdrożyć własny system zarządzania umowami w spółce?
Tak, ten system został wdrożony, żeby kompleksowo i bez problemów monitorować i wykonywać postanowienia danej umowy. Często bywa tak, że negocjowane kontrakty po podpisaniu trafiają na półkę, a potem zapomina się o szczegółowych terminach, obowiązkach, a także przywilejach z nich wynikających.
Na czym polegał ten projekt?
Chodziło o to, żeby cały, bardzo złożony proces czynności wynikających ze skomplikowanych umów, napisanych trudnym językiem prawniczym i liczących częstokroć po kilkaset stron, przełożyć na proste infografiki i arkusze excelowe, zrozumiałe dla wykonawców, czyli przede wszystkim inżynierów, specjalistów ds. jakości, administrowania projektem. Po wdrożeniu projektu szybko okazało się, że te grafiki doskonale sprawdzają się również podczas spotkań projektowych wewnątrz spółki, a także w trakcie negocjacji umów z zewnętrznymi podmiotami. Infografiki zaczęto również stosować jako załączniki do umów, jednak zawsze z adnotacją, że mają one charakter poglądowy. Plan zarządzania daną umową wykonujemy w excelu. Jeśli na przykład mamy umowę z konkretnymi zadaniami i etapami jej realizacji, to tworzymy odpowiednią liczbę załączników – arkuszy excela, które odpowiadają poszczególnym zadaniom, w kolejnych wierszach i kolumnach wpisujemy wszystkie obowiązki, które wynikają literalnie z treści umowy – np. że do dnia X osoba Y musi sporządzić raport na dany temat, a przede wszystkim informacje dotyczące konsekwencji biznesowych danej czynności. Taki arkusz – plan zarządzania umową – jest udostępniony na platformie wymiany informacji, tak że osoby monitorujące i odpowiedzialne za projekt widzą, jak postępują prace i gdzie mogą powstać jakieś opóźnienia. Dodatkowo, w okresach cyklicznych, organizowany jest przegląd projektu z wykorzystaniem tego systemu.
Pracuje Pani w Biurze Zagospodarowania Złóż B4 i B6, które są zlokalizowane na Bałtyku, dlatego chcę zapytać, czy była już Pani na platformie wiertniczej?
Na morzu, jeszcze nie. Ale działam już w tej sprawie. Jestem w trakcie wymaganych badań lekarskich, być może uda się, przy dobrym „oknie pogodowym”, polecieć na platformę „Baltic Beta” na złożu B3 (ropy), ponieważ złoża B4 i B6 są jeszcze w fazie projektowej.
Czyli będzie Pani miała występy gościnne.
Tak, legalna szatynka na platformie (śmiech).
Czy zarządza Pani jakimś zespołem prawników?
Nie. Grupa Kapitałowa LOTOS S.A. korzysta z szeregu kancelarii zewnętrznych, m.in. w formule stałej bieżącej obsługi prawnej. Ja w zasadzie koordynuję współpracę kancelarii, które obsługują naszą spółkę. W spółce potocznie nazywana jestem prawnikiem in-house, ale faktycznie piastuję stanowisko specjalisty ds. prawnych. Zajmuję się organizacją od strony prawnej projektów – harmonogramami, obowiązkami kontraktowymi, zmianami w projekcie, negocjowaniem umów, synchronizowaniem wymagań i oczekiwań inżynierów co do dalszego przebiegu prac w projekcie, przeglądy projektów, analiza możliwych biznesowych scenariuszy, określaniem ryzyka, czasami nawet i budżetu.
Czy jako in-house dobrze się Pani czuła wśród laureatów konkursu Rising Stars?
Bardzo dobrze. Przez całe lata byliśmy pomijani, dlatego bardzo się cieszę, że zostaliśmy wreszcie dostrzeżeni. Zawsze wybierano kogoś z grona adwokatów, radców prawnych czy notariuszy, a przecież jest szereg prawników, którzy doskonale znają rynek, biznes, i szczegółowo przepisy, które je regulują. Myślę, że to był taki sygnał dla młodych osób, żeby myśleć nie tylko o pracy w kancelarii, ale również w dużych korporacjach, żeby się wyspecjalizować.
A więc rekomenduje Pani ten konkurs.
Jak najbardziej. Uważam, że jest to genialny konkurs. Już sam fakt, że znalazłam się w pierwszej trzydziestce rozniósł się po całej grupie kapitałowej – m.in LOTOS Asfalt, LOTOS Terminale, LOTOS Paliwa miały możliwość zapoznania się ze mną – i sprawiło mi ogromną satysfakcję, że prawnicy pracujący w tych spółkach grupy gratulowali mi i cieszyli się razem ze mną. Świadomość, że jesteśmy dobrzy, znamy się na prawie, była bardzo pozytywną i budującą informacją dla pracowników organizacji.
To, co powinni Pani zdaniem robić młodzi prawnicy?
Powinni myśleć o tym, żeby znaleźć tę swoją niszę i starać się być w niej najlepszym, w dziedzinach prawa, których nie uczą na studiach – np. w prawie sportowym, prawie medycznym, w wydobyciu gazu. A oprócz tego, uczyć się języka mandaryńskiego…
Mandaryńskiego?
Oczywiście, żeby zdobyć przewagę konkurencyjną na tym ogromnym rynku usług prawniczych.
Pani się to niewątpliwie udaje. Robi Pani też doktorat, z Chinami w tle.
Tak, jestem na drugim roku studiów doktoranckich. Piszę pracę na temat modelu współpracy z operatorem chińskim przy wydobywaniu ropy i gazu na morzu – czyli upstream offshore. Ta tematyka jest na tyle wyjątkowa, że udało mi się wygłosić na ten temat już kilka referatów na Uniwersytecie Gdańskim i cieszą się one dużym zainteresowaniem. Robię to tym chętniej, że chcę promować kulturę chińską i prawo chińskie.
Proszę powiedzieć, na czym polega ta wyjątkowość umów z Chińczykami? Nie mamy z nimi dobrych doświadczeń.
Tu występuje wiele różnych aspektów – językowy, kulturowy. Wydaje nam się, że prawo chińskie tak jak cywilizacja chińska jest najstarsze na świecie, a okazuje się że jest ono czymś zupełnie nowym i jest oparte na prawie japońskim, które z kolei zostało zbudowane na kanwie prawa francuskiego i niemieckiego. To pierwszy zaskakujący niuans. Drugi jest taki, że nawet jeśli przestudiujemy prawo chińskie, przykładowo prawo umów oparte w dużej mierze na przepisach UNIDROD, wszystko wydaje nam się zrozumiałe, to okazuje się, że najważniejsza jest mentalność chińskich prawników i sędziów, którzy wprawdzie stosują to prawo, ale mimo że jest napisane a = b, to u nich może się równać d, a nawet e. W systemie chińskim obok konstytucji, ustaw i rozporządzeń, mamy też dodatkowe źródło – wykładnię wykonywaną przez sądy.
Jak to się stało, że nauczyła się Pani mandaryńskiego?
Cały czas się uczę – żeby zapamiętać te ich znaki (汉子), trzeba cały czas ćwiczyć. Jakiś czas spędziłam w Singapurze. Mój mąż prowadził tam pewien projekt. Podróżowałam turystycznie do Hong Kongu, do Makao i miałam okazję i poćwiczyć, i zastosować to nawet podczas biznesowych spotkań. Do nauki chińskiego przekonałam się w Bangkoku, gdy nie mogłam się z nikim dogadać po angielsku. Wyjęłam wtedy swoje notatki i zwróciłam się po chińsku – od razu zostałam zrozumiana.
Czyli jest Pani samoukiem.
Tak, tylko ciężka praca. Tak samo było z językiem angielskim. A potem przez cztery lata prowadziłam specjalistyczną szkołę języka prawniczego angielskiego i biznesowego angielskiego. To była znana szkoła w Trójmieście. Przez okres mojej działalności udało mi się wyszkolić około 240 prawników. Przygotowywałam też kandydatów na tłumaczy przysięgłych języka angielskiego. Stąd też wzięła się moja działalność pro bono – stworzyłam kurs internetowy języka angielskiego prawniczego dla prawników na aplikacji mobilnej memrise.
Skoro już o tym mówimy – postanowiła Pani też uczyć w firmie.
Tak. W ramach Akademii LOTOS chętni pracownicy dzielą się wiedzą z innymi pracownikami. Zorganizowałam szkolenie dla pracowników LOTOS Petrobaltic – pracowników księgowości, wiertników, kierowników i menedżerów poszczególnych działów – jak należy czytać, rozumieć, analizować umowy upstream. Cieszyło się ono dużym powodzeniem – pod koniec szkolenia był quiz, a zwycięzca otrzymał nagrodę – książkę o Ignacym Łukasiewiczu. Nie wszyscy bowiem wiedzą, że najstarsza kopalnia ropy na świecie znajduje się Polsce – w miejscowości Bóbrka i została ona założona właśnie przez Łukasiewicza. Kiwony w tej kopalni działają do dzisiaj.
Lubi Pani uczyć. Czy planowany doktorat ma z tym jakiś związek?
Ja mam ogromną potrzebę dzielenia się wiedzą. Lubię uczyć i tego mi brakuje. Wiem, że robienie doktoratu stwarza mi nowe możliwości – mogę prowadzić wykłady, szkolenia, mogę się dzielić wiedzą. Moim marzeniem jest poprowadzenie wykładu w ramach TED.
Niedawno urodziła Pani dziecko i to ono zapewne zajmuje Pani teraz najwięcej czasu. Mimo to zapytam o wypoczynek?
Tego czasu rzeczywiście mam bardzo mało, pieluchy, praca, nauka, ale szalenie uwielbiam szermierkę – jestem florecistką. Przez całą szkołę podstawową trenowałam floret. Nie odniosłam sukcesów ale bardzo mi się to podobało. I teraz, od kilku lat, już jako seniorka uprawiam ten sport rekreacyjnie. Oprócz szermierki uprawiam również szybownictwo. Razem z mężem należymy do Aeroklubu Gdańskiego – tam też go poznałam i teraz razem szybujemy. Natomiast jeśli chodzi o podróże, to obecnie – ze względu na syna – na razie mamy przerwę. Ale dotychczas wszystkie pieniądze, jakie zarabiałam – czy to w trakcie studiów, czy na początku pracy zawodowej – przeznaczałam na podróże – Azja, Japonia, Kuba i Ameryka Południowa, cała Europa łącznie z Albanią, RPA – bardzo aktywnie podróżowałam. Być może dzięki temu teraz mogę odetchnąć i zająć się synem i mężem i nie czuję głodu podróżowania.
Wygląda więc na to, że najbliższa podróż szykuje się na platformę. To już niedługo?
Badania trwają dość długo – jestem już po badaniach psychologicznych, badaniu wzroku, a przede mną jeszcze badania wysokościowe i w basenie. To wszystko może więc potrwać.
Magdalena Pszczółka – prawnik in-house w spółce LOTOS Petrobaltic. Pracuje na stanowisku specjalisty ds. prawnych w Biurze Zagospodarowania Złóż B4 i B6 oraz przy złożu B8. Uczestniczy w rozwiązywaniu bieżących problemów spółki oraz koordynuje prace kancelarii prawnych ją obsługujących. W firmie wdrożyła własny system zarządzania umowami, pozwalający m.in. na stałe monitorowanie realizacji ich poszczególnych postanowień. Jej grafiki, na których jest w stanie odwzorować skomplikowane umowy, stały się powszechnie używanym dokumentem w pracach projektowych spółki. Stworzyła też i udostępniła pro bono na aplikacji mobilnej memrise kurs języka angielskiego prawniczego i biznesowego. Jest absolwentką Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Gdańskiego oraz Stosunków Międzynarodowych na Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni, studentką drugiego roku studiów doktoranckich na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Gdańskiego. Pisze pracę na temat modelu współpracy z partnerem chińskim przy eksploatacji złóż węglowodorów na morzu.