Od początku lat 80. obserwujemy w Polsce zmianę roli krzyża z symbolu o wyłącznych treściach religijnych w symbol o wyraźnych treściach politycznych. Co pewien czas nasilają się spory wokół obecności symboli religijnych w przestrzeni publicznej – niektórzy reagują histerycznie, często nie szczędząc obraźliwych słów pod adresem oponentów, inni się wycofują, zaś pozostali czują się niekomfortowo. Być może warto nauczyć się rozmawiać o religii bez emocji.
Fragment artykułu z miesięcznika „Dyrektor Szkoły” 2021/12
Jedynym dokumentem dotykającym kwestii eksponowania symboli religijnych w szkole jest rozporządzenie Ministra Edukacji Narodowej z 14.04.1992 r. w sprawie warunków i sposobu organizowania nauczania religii w publicznych przedszkolach i szkołach (Dz.U. Nr 36, poz. 155 ze zm.), w którego § 12 znajduje się zapis: W pomieszczeniach szkolnych może być umieszczony krzyż. W szkole można także odmawiać modlitwę przed i po zajęciach. Odmawianie modlitwy w szkole powinno być wyrazem wspólnego dążenia uczniów oraz taktu i delikatności ze strony nauczycieli i wychowawców. Zatem krzyż w szkole może wisieć, ale nie musi. Prawo nie nakłada takiego obowiązku, przewiduje tylko ewentualność. Można ją rozważyć w odpowiedzi na inicjatywę rodziców bądź pełnoletnich uczniów. Nie ma też przepisów uzasadniających wieszanie symboli religijnych procentowym udziałem uczniów danej wiary, więc nauczyciele nie mogą powoływać się naprawo większości.
Kto chce, może się w szkole modlić, ale przed i po zajęciach, a nie w ich trakcie. Rozporządzenie nie określa częstotliwości ani treści modlitwy, postuluje tylko, aby jej odmawianie było uzgodnione z uczniami, a nauczyciele i wychowawcy wykazali się dyplomacją oraz subtelnością. I w tym tkwi sedno, by nikogo nie zmuszać do praktyk religijnych, tym bardziej że przymus z reguły rodzi opór, a w rezultacie efekt odwrotny do zamierzonego. Gdyby wierzący byli powściągliwi w okazywaniu emocji i postępowali według nakazów Dekalogu, nie byłoby szkolnych wojen o krzyże.