Funkcjonujący od dwóch lat sposób przeprowadzania konkursów na dyrektorów placówek oświatowych nie budzi większych zastrzeżeń – wbrew przewidywaniom prace komisji to nie front walki organów, a raczej forum merytorycznej dyskusji. Mimo to np. związkowcy narzekają, że ich wpływ na werdykt komisji konkursowej jest iluzoryczny, a głos nauczycieli i rodziców nie do końca autentyczny. Zapytaliśmy członków komisji, co ich zdaniem ma największy wpływ na wybór nowego dyrektora szkoły i jakie błędy popełniają kandydaci.
Fragment artykułu z miesięcznika "Dyrektor Szkoły" 2019/1
Ubiegłoroczna nowelizacja przepisów ustawy z 14.09.2016 r. – Prawo oświatowe (Dz.U. z 2018 r. poz. 996) – dalej pr. ośw. niewiele wniosła do procedury prowadzenia konkursu na dyrektora szkoły. Zmiany skupiły się przede wszystkim na ustaleniu sposobu wyboru przedstawicieli związków zawodowych działających w oświacie. Dotychczas do prac komisji zgłaszali się przedstawiciele różnych organizacji związkowych, mających dosłownie po kilku członków w kraju. Obecnie, zgodnie z art. 63 ust. 14 pr. ośw. są do nich zapraszani przedstawiciele związków zawodowych nauczycieli obejmujących swoim działaniem daną szkołę, ale reprezentowanych w organizacjach związkowych wchodzących w skład Rady Dialogu Społecznego, a więc Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych (OPZZ), Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego „Solidarność” i Forum Związków Zawodowych (FZZ). Po jednym z każdej organizacji, co oznacza, że w komisji zasiada maksymalnie trzech przedstawicieli związkowych. – Nie zawsze jednak muszą to być reprezentanci trzech związków, bo są gminy, w których nie działa np. ZNP lub „Solidarność” – wyjaśnia Krzysztof Baszczyński, wiceprezes Związku Nauczycielstwa Polskiego.
Prócz nich skład komisji stanowi po trzech przedstawicieli organu prowadzącego i nadzorującego oraz po dwóch przedstawicieli rady rodziców i rady pedagogicznej. Związkowcy nie są z tych zmian zadowoleni i narzekają, że ich głos w komisji ma niewielkie znaczenie. – Ustawa została tak napisana, że czynnik społeczny jest w mniejszości i nic nie może zrobić, zwłaszcza gdy organ prowadzący dogada się z organem nadzoru – mówi Krzysztof Baszczyński. – Nie można jednak uogólniać.