Film to katharsis, oczyszczenie. Niestety, często to narzędzie jest przez nauczycieli niedoceniane lub niezauważane. Lekcje (nie tylko) wychowawcze zyskałyby, gdyby pojawiało się na nich więcej audiowizualnych tekstów kultury.
Fragment artykułu z miesięcznika "Dyrektor Szkoły" 2019/8
Edukacja filmowa w ostatnich latach cieszy się dużym zainteresowaniem naukowców oraz badaczy kultury. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że relacja szkoła – film nie jest niczym nowym, a opracowania zgłębiające temat powstały już w XX w. W publikacjach często cytowane są prace Henryka Depty: Film i wychowanie (1975), Kultura filmowa – wychowanie filmowe (1979), Fabryka snów czy szkoła życia: problemy młodzieży a wartości filmu (1986) czy książki Janiny Koblewskiej: Film i dzieci (1961), Film fabularny w szkole (1964).
Kanoniczne studia utrzymane były w duchu wychowania do sztuki (przygotowania do pełnego przeżywania kontaktu z dziełami) lub przez sztukę – ta druga koncepcja wydaje się bardziej przystająca do szkolnej praktyki. W publikacjach pojawia się również kategoria wychowania/edukacji przez film, oznaczająca traktowanie dzieła audiowizualnego niczym punktu wyjścia do rozmów bądź refleksji na tematy bliskie uczniom.
Współczesne myślenie nad edukacją filmową dotyka nie tylko kwestii wychowawczych czy etycznych, lecz także ekonomicznych. Analizie poddawane są m.in. grantowe fundusze przyznawane na programy oraz projekty filmowe z zakresu edukacji filmowej, działania komercyjnych dystrybutorów oferujących materiały edukacyjne „w pakiecie” z wyjściem szkolnej grupy do kina czy nawet sama poetyka fabuł dla młodego widza. Nie da się ukryć, że każdy z tych tematów zasługuje na pogłębienie oraz naszkicowanie z różnych stron, a kolejne diagnozy pozwalają mocniej zrozumieć współczesną proteuszową kulturę.
Nie sposób uciec od pytania, co z nauczycielami, w jaki sposób pedagodzy mogą skorzystać z narzędzia, którym jest film, aby realizować cele wychowawcze oraz budować dialog z młodzieżą.