Prawo19 lutego, 2022

Skutki reformy oświatowej na Węgrzech - Monika Sewastianowicz

O zmianach na polskich uczelniach i w szkołach oraz skutkach podobnych reform wprowadzonych przez Viktora Orbana na Węgrzech z Beatą Zwierzyńską, byłą wiceprzewodniczącą Europejskiej Rady Młodych Naukowców Eurodoc, członkinią Komisji Stałej Konferencji INGOs Rady Europy i Komitetu Sterującego ds. Edukacji Rady Europy, rozmawia Monika Sewastianowicz, redaktor sekcji oświata w portalu Prawo.pl.

Fragment artykułu z miesięcznika „Dyrektor Szkoły” 2022/2

Monika Sewastianowicz: Dlaczego takie kraje jak Węgry i Polska, tak poranione przez lata komunizmu, zamiast uczyć się na tych doświadczeniach, dążą do powielenia wielu rozwiązań z tamtego okresu?

Beata Zwierzyńska: Przede wszystkim trzeba zwrócić uwagę, że upadek komunizmu inaczej wyglądał w Polsce, a inaczej na Węgrzech czy w Rumunii. W Polsce w 1989 r. doszło do masowego pobudzenia i choć to niewielka grupa przewodziła ruchowi społecznemu, transformacja mimo wszystko była bardziej partycypacyjna, opierała się na rozmowach, ustaleniach. Nawet jak była nieufność, to jakoś próbowano dojść ze sobą do porozumienia. W Rumunii tak nie było, brakowało tam opozycji wobec komunistów, co prowadziło do absurdalnej sytuacji, w której komuniści umawiali się, kto będzie odgrywał rolę opozycji. Na Węgrzech do zmiany władzy doszło, ale transformacja nie miała takiego partycypacyjnego charakteru. Może dlatego w społeczeństwie utarło się przekonanie, że jeżeli jest się przez kogoś reprezentowanym, nie trzeba się tak udzielać. Stąd może wynikać to, że Viktorowi Orbanowi łatwiej było dokonać zmian w ustroju kraju. Teraz warto obserwować działania jego partii Fidesz, bo mogą sporo powiedzieć o tym, co zaraz będzie działo się u nas. Tak jest właśnie w kwestiach oświatowych.

Czy Węgry mają swój odpowiednik „Lex Czarnek”?

Oświata jest scentralizowana – w 2013 r. rząd ograniczył samorządom kompetencje w zakresie prowadzenia szkół i poddał je nadzorowi centralnej instytucji z siedzibą w Budapeszcie. Samorządy otrzymują na szkoły dużo mniej pieniędzy niż u nas. W zasadzie tylko zarządzają budynkami, bo nie zatrudniają nawet nauczycieli.


Przeglądaj powiązane tematy
Back To Top