Rozmowa z Bartłomiejem Kasprzykiem i Rafałem Stępniem, twórcami aplikacji ePozew, dostępnej na platformie LEX Hub
Jak powstał ePozew? Co Was – prawnika i webdewelopera – skłoniło do stworzenia tej aplikacji?
Bartłomiej Kasprzyk, adwokat: Można powiedzieć, że początkiem ePozwu była pandemia. Dlaczego? Bo kiedy zaczął się lockdown, ze zrozumiałych względów sądy „zwolniły” tempo pracy. Zaczęliśmy wtedy rozmawiać o wdrażaniu nowych technologii w szeroko pojętym prawie, czyli po prostu o rozwiązaniach przydatnych dla prawników. Myśleliśmy o stworzeniu algorytmów, które miałyby na celu wsparcie ich codziennej pracy.
W trakcie tych rozmów odkryliśmy, po pierwsze, że jest bardzo dużo do zrobienia w tej dziedzinie. Po drugie, że często praca prawnika polega na czynnościach, które się powtarzają, są rutynowe. Zgodziliśmy się z Rafałem, że jest tu duże pole do automatyzacji. Wyszliśmy z założenia, że o ile nie mamy do czynienia z szeroko pojętym wymiarem sprawiedliwości, to działalność prawnicza jest działalnością biznesową jak każda inna, gdzie koszty, przychody oraz czas są bardzo ważne.
Rafał Stępień, specjalista IT, senior webdeweloper: W tamtym czasie zaskoczyło mnie mocno, jak branża prawnicza jest oderwana od branży technologicznej i czego tak naprawdę brakuje, a co można było wdrożyć „na szybko”, już w tamtym momencie. Tym bardziej że inne segmenty biznesowe wdrażały już narzędzia technologiczne, których brakowało w sektorze LEGAL.
Także z raportu Wolters Kluwer „Future ready lawyer” wynika, że – mimo postępującej cyfryzacji – w branży prawniczej jest spore pole do wdrażania innowacji.
Bartłomiej Kasprzyk: Tak, bo to jest środowisko przywiązane do pewnych tradycyjnych form prowadzenia działalności, gdzie trudno się przebić z nowinkami. Jednak żeby nie odkrywać Ameryki i nie wynajdywać koła na nowo, zaczęliśmy pracę z Rafałem, zaczynając od prostych rzeczy.
Dla mnie dużym takim polem do usprawnienia i automatyzacji było sporządzanie pism procesowych. Pisma kierowane do sądu czy administracji cechują się pewnym formalizmem i rygoryzmem prawnym, który dla każdego prawnika jest bardzo czytelny i znany jak ten przysłowiowy amen w pacierzu. Każdy prawnik z pamięci potrafi wymienić, jak może wyglądać pismo procesowe, więc mamy często tak, że prawnicy wysyłają bardzo dużo, setki, tysiące pism procesowych, gdzie każdy dokument musi mieć określony format.
W pozwach o zapłatę trzeba znaleźć właściwy sąd, dodać faktury, policzyć odsetki, sprawdzić, gdzie i jaka wysokość opłaty sądowej, na jaki numer rachunku bankowego ją wysłać. Przeważnie wysyła się dane do klienta, on ją uiszcza i przesyła nam potwierdzenie. To samo z opłatą skarbową od pełnomocnictwa; i tak naprawdę taka prosta praca – niewymagająca większego zaangażowania intelektualnego – pochłania parę godzin.
O ile są to jedna, dwie lub trzy faktury, to każdy prawnik ma jakiś szablon, wzór, który wypełnia. W przypadku gdy tych faktur jest kilkanaście lub kilkadziesiąt, to już jest żmudna praca. Dzięki rozmowom z innymi kolegami prawnikami zauważyłem, że te prace są przekazywane najmniej doświadczonym osobom, praktykantom, asystentom. Jeżeli jednak nie ma takiego wsparcia w kancelarii, to prawnik sam się tym zajmuje, co pochłania mu sporo czasu. Dlatego zaczęliśmy myśleć – w kontekście opracowywania i rozumienia faktur VAT – o zastosowaniu sztucznej inteligencji.
Jakie były kolejne kroki na drodze do stworzenia ePozwu?
Opracowywaliśmy własne algorytmy, które rozumiały te faktury, które potrafiły je odczytać i ze zrozumieniem przekształcić na gotowy szablon pozwu. Jeżeli prawnik traci co najmniej kilka godzin na napisanie takiego pozwu, to my generowaliśmy szablon pozwu w kilka sekund – tyle czasu zajmowało programowi odczytanie faktur, przeanalizowanie ich i sporządzenie pozwu.
W tamtym czasie, na wstępnym etapie prac, to był taki ogólny szablon pozwu, gdzie prawnik i tak musiał swoje dane dopisać, ale 70/80% pracy było automatycznie wykonywane przez komputer, bez udziału prawnika. Dalsze usprawnienia naszego programu były tylko kwestią czasu.
Co daje ePozew? Po pierwsze, to bardzo duża oszczędność czasu, ponieważ nie trzeba poświęcać godzin na kompilowanie pozwu, to są sekundy, żeby 80% całego pozwu stworzyć. Po drugie, jest to niesamowita oszczędność pieniędzy, bo odpada konieczność zatrudnienia asystentów, aplikantów lub angażowania ich czasu. Wystarczy udostępnić aplikantowi taki algorytm i jest on w stanie bardzo dużo pracy wykonać. Przede wszystkim jest to łatwe w obsłudze oprogramowanie i sprowadza się do przeciągnięcia faktur do okienka oraz kliknięcia „Rozpocznij analizę” – i w zasadzie to wszystko.
Z tego, co się orientuję, jesteśmy jedną z pierwszych spółek, która zajmuje się w Polsce wdrażaniem sztucznej inteligencji w pracy prawnika. Pochwalę się, że robiliśmy to zanim było modne (śmiech).
Rafał Stępień: Dodam jeszcze, że nasze prace badawcze trwały około dwóch lat, więc to nie jest tak, że my się pojawiamy znikąd. Cały proces trwał dwa lata, tyle trwały rozmowy, dogadywanie, weryfikacja i zdobycie odpowiedniego know-how, by rzeczywiście praca prawnika stała się efektywniejsza.
Sztuczna inteligencja to teraz gorący temat. Dlaczego ona budzi obawy, nie tylko wśród prawników?
Rafał Stępień: Pojawia się strach, że sztuczna inteligencja może zastąpić ludzi. Jednak naszą ideą, z punktu widzenia technologii, nie jest ich zastępowanie aplikantów czy nowych osób w kancelarii, tylko skierowanie tych osób do bardziej kreatywnych zadań, gdzie mogą faktycznie pokazać swoje umiejętności, a nie „przyklepać” pewne dane i de facto męczyć się taką pracą.
Bartłomiej Kasprzyk: Dokładnie tak! Chodzi o to, aby tych ludzi uczynić bardziej wydajnymi z biznesowego punktu widzenia. Jeżeli aplikant poświęca pół dnia na napisanie takiego pozwu, a skracamy ten czas do 30 minut/godziny (licząc już skompletowanie załączników itp.), to odzyskuje większą część dnia na wykonywanie innych zadań.
W kontekście sztucznej inteligencji nie uciekniemy od tematu Chata GPT…
Rafał Stępień: Mało kto wie, że sam koncept sztucznej inteligencji powstał ok. 1970 r. Już wtedy były pewne matematyczne założenia, jednak dopiero w okolicach roku 2010 temat nabrał pewnego tempa, powstała kula śnieżna, która zaczęła się toczyć. No i dziś mamy tego czata.
Bartłomiej Kasprzyk: Jeżeli chodzi o ChatGPT, to my go już „podpięliśmy” do ePozwu. Muszę przyznać, że w porównaniu do innych algorytmów, on dużo lepiej działa. Jest to oprogramowanie bezkonkurencyjne, jeśli chodzi o rozumienie tekstu i wyszukiwanie informacji. On z jednej strony posiada interfejs, gdzie możemy się z tym czatem komunikować i go pytać, ale z drugiej strony on udostępnia profesjonalne możliwości, m.in. integracji baz danych.
Jeżeli ten czat będzie się rozwijać tak jak do tej pory, to jest tylko kwestią czasu, że wkrótce, np. przy udostępnieniu bazy orzecznictwa czy cyfrowych komentarzy i dorobku doktryny, to on będzie w stanie przeprowadzić pewne rozważania prawne, będzie mógł coś doradzić i przygotować. Czyli pomoże prawnikowi w obszarach, które są dla niego czasochłonne. Pytanie jest więc, nie „czy” warto wdrażać Chata GPT, ale „kiedy” i „gdzie”.
Ten algorytm daje także nieograniczone możliwości, jeżeli chodzi o analizę pism kompilowanych. Możemy go uczyć stylów poszczególnych prawników, sposobu pisania pism. Przykład? Pewna kancelaria czy dany prawnik mają określony styl pisania pozwów. Jeżeli udostępnią mu odpowiednią liczbę tych dokumentów, to jesteśmy w stanie nauczyć Chata GPT stylu i formy graficznej tych tekstów, one będą praktycznie nie do odróżnienia.
Jesteście tu wielkimi optymistami, to rzeczywiście będzie rewolucja? To nie są za duże słowa?
Bartłomiej Kasprzyk: To nie są za duże słowa. Wiele się mówi o rewolucji w innych dziedzinach z powodu sztucznej inteligencji. Natomiast nie mówi się dużo, jeżeli chodzi o LegalTech. Zastosowanie Chatu GPT w pracy prawnika może być dużo większe, niż sobie wyobrażamy. Począwszy od analizy orzecznictwa, analizy dorobku doktryny, skończywszy na automatycznym generowaniu wszelkiego rodzaju pism procesowych.
Według mnie idziemy w kierunku, gdzie naprawdę te rozwiązania mogą przemodelować sposób funkcjonowania rynku prawniczego. Trochę tak, jak pandemia przyspieszyła rewolucję cyfrową. I sztuczna inteligencja, na którą rzeczywiście jest teraz hype, stanie się powszechna jak Internet, a wcześniej jak prąd czy maszyna parowa.
Bartłomiej Kasprzyk: Zgadzam się. Takie „rozdmuchanie” tematu może nie będzie trwało długo, natomiast sztuczna inteligencja, jej algorytmy, na tyle się zadomowią wśród nas, że wiele branż nie będzie sobie wyobrażało funkcjonowania bez niej.
A czemu Chat GPT pojawił się tak nagle? Przynajmniej tak się wydaje.
Rafał Stępień: To jest ciekawy wątek, bo ta technologia była znana w zasadzie od 2017 r. Jednak to Chat GPT zaproponował pewien interfejs, sposób komunikacji z ludźmi, który zrewolucjonizował samo podejście. To, co oni zrobili, czyli udostępnienie za darmo platformy, na której możemy zapytać o to, co chcemy, pozwoliły na natychmiastowe rozpowszechnienie tego narzędzia. To było bardzo dobre zagranie. Wcześniej te algorytmy istniały, pojawiały się w środowiskach akademickich i były wykorzystywane, ale nie były udostępnione globalnie.
Co w takim razie stanie się z prawnikami, którzy nie zdążą wsiąść do pociągu „Chat GPT i inne nowe technologie”?
Bartłomiej Kasprzyk: Przy takim tempie zmian, kto nie będzie korzystał z technologii, po prostu wypadnie z rynku. Choć w chwili obecnej to zjawisko nie zawsze dostrzegamy. Dlaczego? Bo mimo że mamy sporo programów dedykowanych dla prawników (np. do obsługi kancelarii czy systemów informacji prawnej), prawnik może w ogóle nie korzystać z tego oprogramowania. Może mieć w kancelarii jakiś zeszyt i spisuje sobie listę zadań czy terminów, musi mieć tylko komputer, żeby coś wydrukować i połączyć się z portalem apelacji. Ale nie musi być bardzo zaawansowany technologicznie, żeby być konkurencyjny i wykonywać zawód. Tak jest w tej chwili i mówię o tym powszechnym rynku prawniczym.
Natomiast w przyszłości, jeżeli to będzie w tę stronę zmierzać, to nie wykluczam, że ludzie sami będą mieli osobistego prawnika, jakiegoś „e-doradcę”, który będzie dostępny przez Internet. Komputer napisze pismo, przeanalizuje sprawę, komputer coś powie na głos, bo przecież to już się dzieje, że możemy mówić do maszyny, to jest zamieniane na tekst i odwrotnie. Lub jeżeli ktoś jest zainteresowany wszczęciem sprawy, normalnie by poszedł do prawnika. A teraz poprosi czata o napisanie odpowiedniego pisma i poprowadzenie sprawy. Algorytm poprosi tylko o informacje, dokumenty. Po części prawnicy mogą się okazać mniej przydatni.
Na razie ChatGPT się myli, ma sporo błędów, sprawdzaliśmy to z innymi prawnikami, ale to kwestia czasu, zanim się poprawi. Jeżeli ktoś się nie zainteresuje na tym etapie tą technologią i tym wszystkim, co się dzieje, to może się okazać, że za parę lat zostanie w tyle. Proszę sobie wyobrazić, że ktoś z prawników, zwłaszcza młodego pokolenia, będzie mocno zainteresowany algorytmami AI. Dzięki nim zacznie wykonywać dużo większą ilość pracy w tym samym czasie, tym samym stanie się dużo bardziej konkurencyjny na rynku.
Puszczając trochę wodze fantazji, nie wykluczam, że w przyszłości prawnik będzie jechał np. autem i dyktował czatowi na głos pozew, podawał informacje. Wróci za pół godziny do biura, a pozew będzie już gotowy. Czy chociażby praca w systemie informacji prawnej LEX. Nawet nie trzeba będzie pisać, wystarczy powiedzieć i komputer znajdzie odpowiednie dokumenty czy akty prawne. Który prawnik nie będzie chciał z tego korzystać?! (śmiech)
Rafał Stępień: Ważne jest, aby ludzie od technologii współpracowali z osobami z innych obszarów. Tu już mamy zwrot, bo prawnicy coraz ściślej współpracują z ekspertami IT. W tej kwestii nie może być „oderwania się” , trzeba współdziałać, bo możliwości technologiczne, jakie się otwierają i jakie się jeszcze pojawią, są wręcz trudne do wyobrażenia.
Dziękujemy za rozmowę.