Zarządzanie czasem to sztuka, którą wielu wciąż próbuje opanować. Mimo postępu technologicznego czas wciąż jest zasobem, którego brakuje. To problem stale obecny wśród pracowników różnego szczebla, ale jego początków można doszukiwać się w szkole. Odpowiedź tkwi w naszych nawykach i niewidzialnych pułapkach codzienności.
Fragment artykułu z miesięcznika „Dyrektor Szkoły” 2025/3
Ilekroć rozpoczynam kolejny semestr zajęć, moi studenci i słuchacze chcą jak najprędzej dowiedzieć się dwóch rzeczy: jaki materiał będzie obowiązywał na egzaminie i kiedy go planuję. Odpowiadam, że poinformuję ich trzy dni przed terminem, bo i tak dopiero wtedy rozpoczną naukę. Czyż nie jest tak? Odległość daty egzaminu nie działa mobilizująco, lecz rozleniwiająco – „to jeszcze długo”. Nie pomaga widok kolegów i koleżanek poświęcających czas na inne czynności niż nauka. Termin zbliża się nieubłaganie, ale ponieważ nikt nie panikuje, reguła społecznego dowodu słuszności każe wierzyć, że wszystko jest pod kontrolą. Aż do wspomnianych trzech dni, kiedy na roku po prostu wybucha panika.
Jest to oczywiście przykład chybionego planowania i nieodpowiedzialnego zarządzania czasem. Nieumiejętność równie groźna, co powszechna. A przecież wystarczyłoby systematycznie przyswajać materiał porcjami przy stosunkowo niewielkim wysiłku. Tymczasem to rzadkość.
Podczas moich spotkań profilaktycznych z młodzieżą – szczególnie w kontekście zbliżających się egzaminów, kiedy to szczególnie trzeba zewrzeć szyki i zaprząc się do solidnej nauki – pada pytanie o niedobór czasu.
Zamów prenumeratę: www.profinfo.pl/sklep/dyrektor-szkoly,7340.html