Czy błąd to porażka? A może pierwszy krok na drodze do sukcesu? Jak wykorzystać jego potencjał, by stał się twórczy, a nie destrukcyjny? Konstruktywistyczne podejście do nauczania-uczenia się, stawiające ucznia w centrum tego procesu, przyniosło zupełnie nowe spojrzenie na uczniowski błąd.
Fragment artykułu z miesięcznika "Dyrektor Szkoły" 2020/6
Wszyscy doskonale wiemy, że błędy stanowią nieodzowny element procesu uczenia się, są bowiem efektem aktywności poznawczej. Zdobywanie nowych umiejętności oznacza stopniowe pokonywanie przeszkód, przekuwanie porażek w sukces, wytrwałe podejmowanie kolejnych prób. I to właśnie one – a ściślej, popełniane w ich trakcie błędy – mogą być drogowskazem wspierającym samodzielne uczenie się dziecka. Aby tak się stało, warto przemyśleć nasz stosunek do uczniowskich potknięć.
Tradycyjnie bardzo krytycznie podchodzimy do błędu. Szukamy pomyłek czy braków w pracach naszych podopiecznych, stawiamy je w centrum uwagi. Przekonujemy uczniów, że błędów trzeba za wszelką cenę unikać. Albo je ukrywać. Błędy w szkole to synonim złej oceny, porażki. Ich popełnianie sprawia, że do dziecka przywiera opinia słabego, mało zdolnego czy leniwego. Rzadko myślimy o tym, jak bardzo osłabia to jego wiarę we własne możliwości i samoocenę.
A gdyby tak nie piętnować błędów? Starać się ograniczać tradycyjne ocenianie i zmienić jego kryteria? Gdy nie ma stopnia, nie ma też strachu przed błędną próbą. Może więc kształtować wśród uczniów nawyk pracy z błędem, czyli analizowania go i wyciągania wniosków, co zrobić, by podobnych pomyłek uniknąć przy kolejnych próbach. To ważne, by dziecko rozumiało, że błąd jest czymś normalnym, ma prawo do jego popełniania i nie jest w tym doświadczaniu odosobnione. Takie podejście nauczyciela znacząco wpływa na poczucie bezpieczeństwa uczących się, a co za tym idzie – na ich motywację wewnętrzną, gotowość do eksperymentowania oraz chęć podejmowania ryzyka.