Niezależnie od merytorycznej oceny zasadności reformy oświaty czy sposobu jej wprowadzania stajemy przed faktem przyjęcia do szkół ponadpodstawowych tzw. podwójnego rocznika i medialnego nagłośnienia psychologicznych kosztów, jakie w skutek tego poniosą dzieci. Czy ten rocznik rzeczywiście musi pójść na straty? Co zrobić, by minimalizować koszty zmiany? Jak pomóc dzieciom, których marzenia pochłonęła?Fragment artykułu z miesięcznika "Dyrektor Szkoły" 2019/9
Część uczniów nie dostała się do wymarzonych szkół. Jak to się ma do informacji, że miejsca są dla wszystkich? Czy chodzi o to, że najlepsi uczniowie nie trafią do najbardziej elitarnych liceów? Nie tylko – również o to, że ci, którzy pragnęli uczyć się w liceach, dostali propozycję nauki w szkole położonej bardzo daleko od domu lub o profilu innym niż wybrany (np. technikum, szkoła branżowa).
Jakie obecna sytuacja może przynieść skutki dla uczniów? Czytając wypowiedzi niektórych specjalistów, można wnioskować, że przerażające. W wywiadzie Dzieci z podwójnego rocznika z traumą jak po wojnie, Lucyna Muraszkiewicz, psycholog kliniczna z 30-letnim doświadczeniem w pracy psychoterapeutycznej z pacjentami ze schizofrenią w Instytucie Psychiatrii i Neurologii, dziś dyrektor prywatnego ośrodka terapii, mówi: Tuż po ogłoszeniu wyników rekrutacji miałam mnóstwo telefonów od rodziców dzieci, które dostały się do wymarzonej szkoły. Rodzice mówią: nie poznaję swojego dziecka. Twierdzi, że nie pójdzie od września do szkoły, którą sobie wymarzył. Jest zbuntowany, labilny emocjonalnie, agresywny, wulgarny, nie ma ochoty na żadne aktywności, nie chce wychodzić z domu, skarży się na różne objawy psychosomatyczne, ma problemy ze snem. Można powiedzieć, że są to symptomy stresu pourazowego. Jak ten amerykański żołnierz w Afganistanie: walczy, świetnie wykonuje zadania, wraca do domu i zaczyna rozpadać się psychicznie. A co dzieje się z tymi, którzy się nie dostali do żadnej szkoły? Zastanawialiśmy się w gronie specjalistów z naszego ośrodka, o ile zwiększy się liczba dzieci z samouszkodzeniami czy próbami samobójczymi (Igielska, 2019).
Nie dziwię się osobom, które po takim początku nie czytają dalej (choć wywiad zawiera kilka trafnych spostrzeżeń). Rodzic troszczący się o własne dziecko może się poważnie zaniepokoić albo popaść w rozgoryczenie, jak autor internetowego komentarza: Politycy zadbają o swoje dzieci i wyślą je do prywatnych szkół, a nauczycieli i pedagogów po co słuchać; zaś rodzice i dziennikarze wykorzystają ten temat jak coś się nie daj boże wydarzy. I taką jest prawda o naszym społeczeństwie – edukacja co to jest!!!